top of page

Spacer z Teresą od Małych Kroków – jak odnaleźć sens życia w codzienności

  • Beata
  • 25 sie
  • 7 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 6 dni temu

Blog cykl: Święte Kobiety i ich wewnętrzna siła


Spacer z Teresą – o sile małości i sensie zwyczajności


Jest ranek – delikatny, francuski, jakby mgiełka była utkanym welonem modlitwy. Idę wąską alejką ogrodu klasztornego w Lisieux. Obok mnie – młoda kobieta o uśmiechu, który zna cierpienie. Teresa.


Przemieszczamy się powoli alejkami wijacymi się posrod starych drzew. Światło poranka przebija się przez liście, na których nie ma już śladu rosy.. Teresa idzie obok mnie, spokojna. Uśmiecha się delikatnie.


Nie patrzę na nią jak na świętą z obrazka, ale jak kobieta na kobietę. Chcę zrozumieć, jak ta krucha, cicha, pozornie zwyczajna dziewczyna odnalazła swoją drogę, tożsamość i sens życia. Jak z tej prostoty wyrósł duchowy geniusz, który dziś inspiruje miliony, choć sama Teresa żyław ukryciu, bez tytułów i zaszczytów.


Urodzona w 1873 roku, w świecie, który jasno wyznaczał role kobietom, wybrała życie niemal niewidzialne – za klauzurą karmelu. A jednak stała się jedną z najbardziej niezwykłych postaci Kościoła, doktorem duchowej dziecięcości, mistrzynią prostoty.


Jak odnaleźć sens życia, gdy nie masz wielkich możliwości? Jak być sobą – z krwi i kości – w świecie, który domaga się „więcej, szybciej, mocniej”? Czy można być silną, będąc delikatną? Odważną – trwając w małości?


Właśnie w takim momencie życia – pełnym niepewności, zranień, pytań o własną wartość – Teresa staje się nie bohaterką z pomnika, lecz siostrą w duchowej podróży, dziewczyną, która zna burze dorastania, cienie pustki i krzyk duszy: „Nie wiem, kim jestem.”


A jednak to z tego wewnętrznego chaosu wypłynęła najczystsza prosta duchowość, która pokazuje, że najkrótsza droga do nieba wiedzie przez codzienne „tak”. Przez uśmiech w trudności. Przez zaufanie wtedy, gdy nic się nie czuje.


Ten spacer z Teresą nie jest lekcją historii. To rozmowa o sensie. O kobiecości. O Bogu, który przychodzi w tym, co małe, kruche, dziecięce, który objawia się w drobiazgach codzienności. Dla mnie. Dla Ciebie.


Zakonnica - Teresa z Lisieux, Mała Tereska, w habicie z różańcem trzyma notes. Obok niej kobieta w różowej sukni uśmiecha się. Tło: ogród z różami i budynkiem. Spokojna atmosfera.

Spacer z Teresą – rozmowa o małości, świętości i kobiecości


Chłodne powietrze wypełnia ogrody Karmelu. Usiadłyśmy na drewnianej ławce przy pięknie kwitnącej róży. Teresa, ubrana w habit, patrzy na mnie z czułym uśmiechem, ale jednocześnie jej spojrzenie poszybowało jakby obok, czy ponad świat, do innej rzeczywistości. Jakby zobaczyła to, co właśnie porusza moją duszę.


Ja:

Wiesz, Teresko… jestem trochę na zakręcie między tym, czego pragnę, a tym, czego się boję. Chciałabym iść do przodu, ale ciągle oglądam się za siebie. Mam wrażenie, że życie nie daje mi jasnych odpowiedzi, a emocje potrafią mnie zalać jak fala wzburzonego oceanu. Czasem czuję, że jestem po prostu „za bardzo” - zbyt intensywna, zbyt wrażliwa, zbyt głośna nawet dla samej siebie, nie mówiąc już o innych. Jak Ty sobie z tym radziłaś? Jak nie zwariować, kiedy wszystko wydawało się takie trudne?


Teresa:

Och, kochana... Byłam taka młoda... I byłam bardzo wrażliwa – aż do przesady, tak mówili... Czułam wszystko głęboko, każda trudność raniła mnie jak cierń. Ale w końcu zrozumiałam, że nie chodzi o to, by mieć kontrolę albo wszystko rozumieć. Chodzi o to, by zaufać Miłości, która mnie stworzyła. Oddałam się całkowicie Jezusowi, jak dziecko oddaje się ramionom matki – nie wiedząc, dokąd pójdzie, ale będąc pewnym, że jest kochane.


Ja:

Przechodząc przez taki chaos emocjonalny, hmm… Jak dałaś sobie radę?


Teresa:

Zrozumiałam, że moja słabość nie jest przeszkodą, ale drogą. Nie muszę jej pokonywać. Mam ją ofiarować.


Ja:

To musiało być trudne… iść dalej bez pewności, jaką drogę wybrać.


Teresa:

Bardzo. Nie dostałam gotowej mapy. Ale każdego dnia dostawałam światło – zawsze tylko na jeden krok. Dlatego mówiłam o małej drodze. Nie przez wielkie decyzje, ale przez codzienne małe „tak”. Tyle wystarczyło.


Ja:

A nie bałaś się, że wybierzesz źle?


Teresa:

Pan nie żąda od dusz wielkich rzeczy, lecz jedynie oddania się i wdzięczności.”


Ja:

Czyli świętość… to nie perfekcja?


Teresa:

Nie. Tu nie chodzi o idealne wybory. Chodzi o serce, które ufa. Ja też nie wiedziałam, dokąd idę. Wiedziałam tylko, z Kim chcę iść. Świętość to nie bycie bez skazy. To bycie sobą – w całości oddaną Bogu. Nie jesteś stworzona, by kopiować życie innych. Masz odnaleźć własną drogę, razem z Nim.


Ja:

Co powiedziałabyś dziewczynie, która dziś ma 17, 20 czy 25 lat… i nie wie, kim jest, nie może znaleźć swojej drogi?


Teresa:

Powiedziałabym jej - zatrzymaj się. Nie uciekaj. Twoje serce zna odpowiedź, ale słychać ją tylko w ciszy – nie w porównaniach, nie w hałasie. Zdejmij maskę. Pozwól sobie być małą. Bo Bóg właśnie taką Cię pokochał pierwszy.


Ja:

Tereso, jak to było, kiedy nikt Cię nie zauważał? Skąd wiedziałaś, kim jesteś?


Teresa:

Wiedziałam, że On mnie widzi... i nadal wiem. To mi wystarcza. Zanim zrobiłam cokolwiek w Jego oczach byłam cenna – choć mała. Nie musiałam być „kimś”, żeby być kochana. I to zmieniło wszystko.


Ja:

Ale przecież jako dziecko byłaś taka wrażliwa, płacząca… Miałaś trudności.


Teresa:

Tak. Długo myślałam, że moja wrażliwość mnie dyskwalifikuje. A On wziął ją jak wodę w dzbanie – i przemienił w wino. Nie zabrał mojej kruchości. Uświęcił ją.


Ja:

A gdy przyszła pustka? Gdy nie czułaś nic?


Teresa:

Było tak, jakby Jezus zniknął. Jakby milczał. A ja wtedy mówiłam Mu: „Chociaż nie otrzymuję żadnych pociech, potrafię tylko powtarzać: ‘Boże mój, chcę Cię kochać’.” Taka była moja modlitwa. Miłość bez warunków.


Ja:

I samotność? Jak ją znosiłaś?


Teresa:

Było trudno. Ale z czasem zobaczyłam, że samotność to przestrzeń. Miejsce, gdzie Bóg mówi szeptem. I właśnie tam słyszałam Go najgłębiej.


Ja:

A kobiecość? Przecież żyłaś za murami klasztoru...


Teresa:

Kobiecość to nie to, co robimy. To to, jak kochamy. Czułość, obecność, otwarte serce – to najgłębsze dary kobiety. I nawet w klauzurze można żyć nimi w pełni.


Ja:

Jak więc odkryłaś sens życia?


Teresa:

W Miłości. Moje powołanie to Miłość. Nie musiałam szukać jej daleko. Wystarczyło, że oddawałam Bogu każdy dzień – nawet wtedy, gdy nic mi się nie chciało. A On nadawał sens mojej codzienności.


Ja:

Tereso… co to dla ciebie znaczy – być kobietą?


Teresa:

To znaczy nie mieć wszystkiego pod kontrolą, ale być całkowicie oddaną Bogu. Ufać jak dziecko. Kochać do końca. I wierzyć, że nawet twoje słabości mogą stać się święte.


Ja:

A gdy przychodzi ciemność?


Teresa:

Trwam. Ciemność nie odbiera mi zaufania. Jezus śpi – jak w łodzi z uczniami. Ale On tam jest. Moją rolą nie jest budzić Go własną paniką – tylko ufać, że nie zatonę.


Ja:

Nawet jeśli Go nie czuję?


Teresa:

Nawet wtedy albo zwłaszcza wtedy. Ja powtarzałam: „Wierzę, ufam, kocham – choć Cię nie czuję.” I to była moja najczystsza modlitwa.


Ja:

Więc trwasz… nawet bez światła?


Teresa:

Tak. Czasem największą miłością jest po prostu nie uciec. Zostać – mimo że nic nie czujesz. To jest wiara, która oczyszcza z siebie.


Ja:

Nieustanne „tak”, nawet w milczeniu?


Teresa:

Dokładnie. „Nie chcę szukać żadnej innej radości poza tą, którą daje mi Twoja miłość." To moja droga, moje motto.


Posiedziałyśmy jeszcze chwilę w milczeniu, obie zapatrzone w błękitne niebo, po którym gdzie niegdzie przesuwały się maleńkie chmurki. Abba - nasz Tata - uśmiechał się do nas ciepło promieniami słońca, jakby potwierdzając Swoją obecność z nami. I wystarczyło. Cicho. Spokojnie. Bez fajerwerków. Burza w sercu ucichła. Zewnętrzny spokój był odbiciem ciszy, która nastała w moim sercu.


Dlaczego lubię Małą Tereskę?


🌸 Bo pokazuje, że duchowość nie musi być heroiczna, żeby była głęboka.

🌸 Bo odkryła, że małość to nie wada, tylko brama do serca Boga.

🌸 Bo jej droga jest możliwa dla każdej z nas – również dla mnie.


🌸Dzięki niej inaczej widzę relację z Bogiem. Już nie jako zasługę, ale jako zaufanie. Już nie jako zadanie, ale jako więź.


🌸Dla innych kobiet stała się dowodem, że nie trzeba być idealną, żeby być świętą. Jej historia otworzyła przestrzeń dla nas – tych, które kochają po cichu, które zmagają się z emocjami, które nie mają siły krzyczeć, ale potrafią szeptać Bogu: „Jestem tutaj. Kocham Cię.”


Modlitwa po spacerze 🌸


Jezu, naucz mnie drogi Teresy.

Drogi, w której nic nie muszę udowadniać.

Drogi, w której Twoja miłość nadaje sens mojej codzienności.

Spraw, bym uwierzyła, że wystarczy być sobą – Twoim dzieckiem.

Daj mi odwagę ufać, nawet w ciemnościach.


A skąd wiadomo, że to była naprawdę miłość? - Jak odnaleźć sens życia w codzienności🌸


Teresa nie szukała siebie – tylko dawała siebie. Nie dla aprobaty, nie dla emocji, ale z miłości, która bolała, bo nie szukała zapłaty.


W dzisiejszym świecie miłość miesza się z intensywnością wrażeń. Z zakochaniem. Z pragnieniem bycia potrzebną, zauważoną. Teresa odróżniła to, co ulotne, od tego, co prawdziwe. Jej miłość nie była “feel good”. Była decyzją trwania. Bez wzajemności. Bez spektaklu. Cicha. Głęboka. Wolna od manipulacji.


Dlatego mnie porusza. Bo ona nie używała słowa “miłość” jako zaklęcia. Żyła nim.

A ja – jeśli naprawdę chcę się nauczyć kochać – muszę się zapytać: czy ja mogę oddać siebie, ofiarować się bez żadnych warunków, bez tranzakcji... czy chcę otrzymywać dowody, brać, brać i oczekiwać coraz więcej? Czy kocham, czy tylko szukam ukojenia, zapchania pustki, której nie jestem świadoma?


Miłość, jaką znała Teresa, zaczyna się tam, gdzie nie ma już nic do zyskania – a mimo to, serce zostaje. Jej duchowa siła nie polegała na doskonałości, lecz na czułym oddaniu – każdego dnia. Małe „tak” stawało się wielką drogą. I w tym właśnie leży sekret – jak odnaleźć sens życia w codzienności: nie przez wielkie dzieła, ale przez miłość w rzeczach najmniejszych.



🌸 A może chcesz się wybrać na spacer i porozmawiać tylko z Faustyną? Zapraszam:



Chcesz poznać inną świętą? Zapraszam:


🌸🌿 Udostępnij ten duchowy spacer tym, które dziś błądzą – niech mądrość Małej Tereski przyniesie ukojenie duszom zagubionym w hałasie świata.


Like. 💛 Share. Leave a comment. 🌸


PS.

Wybierz się na swój osobisty spacer.

Święto św. Teresy od Dzieciątka Jezus (z Lisieux), znanej też jako Mała Tereska, obchodzone jest:

📅 1 października – w Kościele katolickim (forma zwyczajna rytu rzymskiego).

📅 3 października – w starszym kalendarzu liturgicznym (forma nadzwyczajna, tzw. trydencka).

Jest patronką misji, chociaż nigdy nie opuściła klasztoru, a także patronką Francji, chorych i tych, którzy pragną zaufać Bogu "małą drogą".

ree

„Po mojej śmierci spuszczę na świat deszcz róż” – obiecała Teresa z Lisieux. I rzeczywiście – wielu, którzy z ufnością ją proszą, doświadcza pokoju, światła i małych znaków nieba w najbardziej nieoczekiwanych chwilach.


Ale zanim przyszły te róże, Teresa sama szła przez duchową noc. Nie czuła Boga. Czuła pustkę. I właśnie wtedy modliła się tak:

„Panie, kocham Cię! Dla Ciebie podejmuję walkę… Choćbym nigdy nie miała Ciebie widzieć, nie przestanę wierzyć, że jesteś, bo Cię kocham.”(Rękopis C, 6r)

To była jej najczystsza modlitwa – modlitwa serca, które kocha mimo milczenia.

Jeśli jesteś dziś w miejscu bez światła – szepnij jej imię. Zbliża się jej święto – 1 października. To dobry moment, by poprosić ją o różę. Albo chociaż o odwagę, by iść dalej w ciemności.

„Ufność i nic więcej.” – to jej droga. Może dziś także Twoja?



Komentarze


© 2025 przez theblessedword. Dumnie stworzony z Wix.com

bottom of page